niedziela, 31 stycznia 2010

Niedziela

Niedzielne ciepełko, odwiedzanie rodziny i krewnych, zapach rosołku, pójście do kościółka... Lubujemy się w tych cotygodniowych rytuałach. W razie ich braku większość z nas czuje się jak ryba wyrzucona na brzeg i pozbawiona swojego naturalnego środowiska. Nie lubimy tych, którzy w ten dzień święty świętują , ale inaczej. Poświęcają czas na to, co lubią i co sprawia im przyjemność. Śpią do południa po udanym seksie, jedzą śniadanie w porze niedzielnego obiadu, rosołku nie gotują, bawią się z dziećmi, a telewizji pozwalają pomilczeć. Jestem zła na samą siebie, że nie zawsze umiem się wyłamać z tego naszego polskiego celebrowania niedzieli, że nie zawsze mam odwagę i siłę spędzić ten dzień wedle mojego "chcenia". Poddaję się łagodnemu naciskowi okoliczności i rodziny. Spędzam czas na "naskórkowych" rozmowach, które są tylko wymianą informacji, co u nas, co u was, komu się urodziło, komu zachorowało itp. Jem rosołki, piję popołudniowe kawki i rozgrzeszam się z tego tylko ze względu na konieczność podtrzymywania i umacniania rodzinnych więzi. Poddaje się subtelnemu szantażowi, bo jeśli nie przyjadę i nie odwiedzę, to znów śmiertelnie się obrażą na dobrych kilka lat...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Zaznacz swoją obecność...