wtorek, 2 lutego 2010

Kurnik

Życie jest kwarde i nie płynie po aksamicie, dlatego trzeba mieć twardą d...
Po takiej długiej przerwie zmierzenie się z groteskową rzeczywistością po prostu boli i ciało i duszę. Wróciłam do kurnika, bo to określenie chyba najlepiej pasuje do mojego miejsca pracy. Pełny przegląd grzebiącego i udomowionego ptactwa: kury nioski z beznadziejną pustką w oczach, gulgoczące indyczki, perliczki biegające nerwowo i robiące mnóstwo hałasu wokół siebie no i jeszcze kilka smętnych, pogwizdujących od czasu do czasu kogutów. Wrzask, gdakanie i wściekły jazgot. Próbują się nawzajem zagłuszyć i udowodnić, że tylko on lub ona ma rację, albo obwieszczają: Ko, ko, kooo, zniosłam jajo! Jak tu pracować? Próbuję się nie odzywać i nie dać wciągnąć w różne knowania i intrygi oraz gdakanie o niczym. Ale jest trudno, bo towarzystwo chce zadziobać wszystko, co choć odrobinę różni się od reszty tego szanownego zgromadzenia. Nie da się przycupnąć w kąciku i pozostać niezauważonym.
Cała nasza rzeczywistość przypomina wielki kurnik. Kreujemy na zewnątrz to, co jest w nas. Jesteśmy stadem drobiu, nad nam wielki hodowca, obserwuje to wszystko z ironicznym uśmieszkiem. Od czasu do czasu trafi się jakiś zbłąkany z innego świata łabędź, ale błyskawicznie podcinają mu skrzydła. I tak się to sobie toczy...
Czy ktoś ma jakiś pomysł na przetrwanie?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Zaznacz swoją obecność...