poniedziałek, 15 lutego 2010

Cud niepamięci

Jak dobrze, że nasza pamięć okazuje się czasem tak nietrwała. Jak dobrze, że ból i cierpienie z czasem bledną i zacierają się. Można żyć i nie pamiętać.
Męczy mnie dziś jedna kwestia: Jak przytulić swoją duszę? Czy można to jakimś sposobem zrobić? Moje ciało, mimo przeżytego wstrząsu, ma się ogólnie nieźle. Gorzej z duszą, która chyba próbuje dać mi znać, że coś jest nie tak. Nie przywiązuję wagi do snów, nie analizuję ich, raczej nie próbuję ich interpretować. Ale ten z minionej nocy był tak wyraźny i ostry. Obudziłam się z mocnym przeświadczeniem, że muszę go zapamiętać. Wyśniłam mały biały domek (dworek, pałacyk) na zielonej pustej łące. Absolutna pustka i samotność. Jakoś niespecjalnie się bałam i weszłam do środka, przekonana, że wchodzę do... siebie. W środku też biało. Ściany, podłoga w tym samym kolorze i całe mnóstwo luster. Zaczęłam czegoś szukać w olbrzymiej szafie. Skrzętnie unikałam patrzenia w lustra, nie chciałam w nie patrzeć. To było jednak nie do uniknięcia. w końcu popatrzyłam w twarz sobie? I przeraziło mnie, to, co zobaczyłam. Pociągła, zapadnięta twarz, podkrążone oczy i strach. A potem przerażona krzyknęłam. Nie wiem, jak to możliwe, ale widziałam mój lecący w powietrzu wrzask. Nie umiem go teraz opisać...
Wnioskuję Wysoki Sądzie, że moja dusza gdzieś się zagniotła, coś ją przydeptało, kazało jej zwinąć się w kłębek. Chcę ją teraz przytulić, rozprostować, wygładzić wszystkie załamania i fałdki. Tylko, chyba nie wiem jak...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Zaznacz swoją obecność...