piątek, 19 lutego 2010

Idole

Przepraszam bardzo, ale chce mi się, brzydko mówiąc, rzygać. Odruch wymiotny pojawia się w związku z wymuskanymi i dopracowanymi w każdym szczególe gębami polskich celebrytów, straszącymi z okładek wszystkich kolorowych czasopism. Nie, to nie pomyłka, to nie twarze, tylko doprawione na użytek publiczny gęby (ktoś już kiedyś pisał o gębach) do podziwiania dla pospolitej gawiedzi. Pospólstwo łapie się na nie jak muchy na lep i zaczyna powtarzać bezmyślnie jak tresowana papuga: Jaka ona piękna, jaki on przystojny, jacy mądrzy, jacy w sobie zakochani, jak im się udało... Bajeczka rośnie, zaczyna żyć własnym życiem, powoli staje się legendą, z czasem wzorem do naśladowania. I tak rosną nam wypacykowani i podkolorowani idole, a tłum krzyczy: Ja też, ja też tak chcę. Marzenia kurczą się do rozmiarów czerwonego samochodzika, markowej torebki, zdjęcia na okładce jakiegoś pisemka czy występu reality-show. Gawiedź czeka w napięciu, co też odsłonią tym razem. Kolejna pani z telewizji zasłużyła na swoje pięć minut. I tak to się kręci. Nałykaliśmy się czegoś czy dali nam coś do popalania? Zbiorowa histeria?
Tej prawdziwej wielkości, zwykłej i nie bijącej po oczach nie potrafimy docenić. Jest szara i taka niekomercyjna. Nie, drodzy Państwo to się nie sprzeda... Podaż i popyt, prawo konsumenta.
Jestem złym klientem, nie kupuję kitu. Moją aktualną idolką jest znajoma babcia, głęboko po osiemdziesiątce, która mimo problemów z chodzeniem, cukrzycy i wielu innych dolegliwości, potrafi się uśmiechać. A do swojego męża, z którym jest od ponad 60 lat mówi: Mój skarbie.
P.S. Mam drobną sugestię dla wszystkich zafascynowanych paniami X czy Y. Może tak wypożyczycie sobie torebkę na weekend? Propozycja jest bardzo kusząca - sam na sam z torebką Chanel przez cały weekend. Ach, cóż to będzie za szaleństwo. Nie zapomnijcie zaprosić partnera do tego słodkiego trójkącika.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Zaznacz swoją obecność...