piątek, 23 kwietnia 2010

Cisza

Duszę się zasypana stosami słów. Setki niepotrzebnie wypowiedzianych, pustych komunikatów - wypełniaczy pustki międzyludzkiej, nieniosące żadnej głębszej informacji. Rzucane tylko po to, aby zadusić ciszę między ludźmi. Tak dobrze byłoby dla odmiany pomilczeć, nie bać się braku słów. Przecież wielkie litery nie zawsze niosą ze sobą wielkie przesłania. Czasem niestety im większe litery tym większe jest nic za nimi ukryte. Dlaczego cisza wprawia nas w tak okropne zakłopotanie? Powoduje pocenie się dłoni, galopowanie myśli i gorączkowe szukanie czegokolwiek do powiedzenia?
W pewnym filmie określono ludzki gatunek jako rodzaj wirusa. Tak jesteśmy jak wirusy - cokolwiek dostanie się w nasze łapska, wykorzystamy to doszczętnie. Wydusimy z tego, ile się da. Przerobimy na swoją modłę. W końcu nie zostaje z tego nic, nic dobrego. Tak właśnie postępujemy ze słowami, nie ma żadnych granic. Można powiedzieć wszystko i o wszystkim, byle głośniej i natarczywiej. Bijmy w dzwony, niech gra orkiestra, wzmocnijmy nasz głos mikrofonami. Niech tytuły z pierwszych stron gazet biją w oczy, niech ocierają się o absurd. Byle głośniej, dalej, mocniej. Zapomnijmy się w tym irracjonalnym pędzie donikąd i gońmy.
Zmęczył mnie ten trajkot, wrzask, ćwierkanie i gulgotanie. Potrzebuję ciszy, czystej jak płynne srebro i ostrej jak krawędź pękniętej szklanki. Chcę rozpłynąć się w niej, stać się atomem srebra i cząstką szkła. Przez chwilę nie myśleć i nie czuć, być ciszą.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Zaznacz swoją obecność...